Zgadnijcie, co to za sklep...
Pełen różnego rodzaju pływających ryb
Drepczących żółwi
Raków
Krewetek
Małży
Pewnie myślicie, że to sklep zoologiczny?
Zaskoczę Was (a może nie?) - to po prostu supermarket.
Ty wybierasz sobie rybkę, która najbardziej Ci się podoba, obsługa może ją pozbawić głowy, łusek i wnętrzności.
Jeśli chcesz zrobić to sam, dostaniesz żywą.
Smacznego?
Nie wiem...
Pewnie tak...
My kupimy żołwia, ale zamieszka z nami, a nie na naszym talerzu :)







ostatnie zdanie tego wpisu mnie uspokoiło.. ;-)
OdpowiedzUsuńoj, podpisuję się pod Asieją ... cóż, inna kultura, dla nich to normalne, dla nas nie-do-przyjęcia! :)
OdpowiedzUsuńA ja myślałam, że to restauracja :) hahahaha :)
OdpowiedzUsuńwlaśnie dlatego nie uległam modzie na owoce morza.ja wolę, patrzeć.sumienia bym nie miała...
OdpowiedzUsuńWszyscy mamy podejście jak lew Alex z "Madagaskaru" - stek to nie kopytne zwierzę, filecik na talerzu to nie żywa rybka :) A tu widać, ze jednak... :)
OdpowiedzUsuńTak, stek to nie zwierze, filet to nie rybka. Smutne ale ja też tak mam. Taka bezrefleksyjność...
OdpowiedzUsuńGdzieś tam w głębi duszy jestem wegetarianką :)
U nas żółw na talerzu mógłby być tylko wtedy, gdyby talerz był naprzeciw mnie, a żółw byłby do towarzystwa;)Jakaś mała żółwia konwersacja i spokojne przeżuwania...;)
OdpowiedzUsuńSamych przyjemności, Emmo, w tej podróży!
Pierwsze co gdy zobaczyłam żółwika przeraziłam się ze jest on przeznaczony na jedzenie ... no niestety jak widzę przeczucie się sprawdziło czytając dalej ... ale chociaż wy uratowaliście jedno stworzonko :) uf
OdpowiedzUsuń