Zwiedzając intensywnie Malezję, poświęciliśmy też kilka dni na tak zwane nic-nie-robienie i pojechaliśmy na wyspę.
Popłynęliśmy dokładnie rzecz ujmując.
Na wyspie Tioman było pięknie.
Wokół cudowne wysepki, przyjemne morze.
Prócz naszego hotelu, nie było w okolicy nic.
Podziwialiśmy podwodny świat (jedni dużo głębiej niż inni...) i leniuchowaliśmy.
Aby było zabawniej, czekając na prom, by dostać się na wyspę, spotkaliśmy miłego pana, który słysząc, że jesteśmy z Polski powiedział: "Polska, Polska, TVN", bo tutaj była kręcona Wyprawa Robinson i on był jednym z ich kierowców.
Powiedział do nas kilka słów po polsku i pozostawił nas ze szczękami opuszczonymi do ziemi.
Och te przygody :)
Aby wydostać się z wyspy, JA - panicznie bojąca się latać (klik), musiałam na lotnisku z taką tablicą odlotów...
wsiąść do takiego oto maleństwa i przetrwać godzinny lot...
Choć muszę przyznać, nie było najgorzej :)










uwielbiam Tioman i te wielkie jaszczury leniwie spaderujące po ścieżkach..:)
OdpowiedzUsuń:) pięknie tam!
Usuńten rozkład lotów wymiata:)
OdpowiedzUsuńaż rośnie poczucie własnego bezpieczeństwa...
pozdrawiam
oj taaak, rośnie rośnie :)
Usuńpozdrowienia
Emma, niezłe jaja z tym lokalsem, fajna anegdota :DDD
OdpowiedzUsuńjakie było nasze zaskoczenie!
UsuńTakim malenstwem chcialabym poleciec...
OdpowiedzUsuńSerdecznosci
Judith
odważna! :)
UsuńPiękne miejsce, och marzy mi się taki wypoczynek...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko
życzę Ci tego!
UsuńPozdrawiam
Cudowne miejsce! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZdecydowanie!
UsuńPozdrawiam i przypominam się, że też czytam z zainteresowaniem ;)
OdpowiedzUsuńDawno nie pisałaś, miło że ciągle ze mną podróżujesz :)
Usuńuściski!