Kiedy pierwszy raz przyjechaliśmy do Chin w maju, mieszkaliśmy w hotelu, z okna którego, mieliśmy widok na pobliski park. Jakież było nasze zdziwienie, gdy okazało się, że każdego ranka, już od wczesnych godzin, zbierali się w nim starsi ludzie i wspólnie ćwiczyli tai chi. Na takie spotkania przychodzą chętni. Sąsiad przyprowadza sąsiada, sąsiadka mówi o spotkaniu znajomej. W wygodnych strojach, z szarfami, bądź wachlarzami, wykonują dokładne, tradycyjne ruchy.
Czemu na powietrzu? Przede wszystkim dlatego, że wierzy się, że pod gołym niebem jest najwięcej energii. Pewnie dlatego też, że za spotkania w parku nie należy się żadna opłata.
Jeszcze bardziej zaskoczyło nas to, że wieczorami, w parkach, zbiera się kolejna grupa ludzi, tym razem o wiele większa. Ci ludzie tańczą. Zazwyczaj jeden układ, ale są też tańczące pary. Przy tradycyjnej muzyce chińskiej, bądź zwyczajnym popie. W tej grupie znajdziemy nie tylko ludzi starszych, ale i młodszych, z dziećmi czy bez. Właściwie cały przekrój społeczeństwa.
W ogóle, chińskie parki, to bardzo ciekawe miejsca. Można w nich spotkać ludzi grających w gry, puszczających latawce, tańczących, śpiewających, lub robiących takie oto dziwne rzeczy, których nie potrafię nazwać... :)
A żeby w parkach nigdy nie było za cicho, w specjalnych głośnikach rozbrzmiewa chińskie radio.
I niech nie zmyli Was słoneczna pogoda - zasypało i nas...










Do tych ćwiczących bym się z chęcią przyłączyła :) chodzisz czasem z nimi poćwiczyć ? ja bym była stałym bywalcem tego parku :D bo w naszym to tylko same żule na ławkach...
OdpowiedzUsuńFascynujący kraj :) Z wielkim zaciekawieniem czytam Twoje relacje :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
chętnie potańczyłabym sobie z chińczykami w parku xD
OdpowiedzUsuńno faktycznie...zasypało Was, po pas! :P :P
karolcia
a!.... ten glośnik-kamor;) w Polsce obsikiwały by go psy :D ale u Was to raczej nie grozi,co? macie w parkach kosze na psie kupki?:)
OdpowiedzUsuńkarolcia
Zazdroszczę im tego luzu, spokoju i siły. U nas niemożliwe... Bardzo się ciesze, ze to pokazujesz. U nas ciężko ludzi namówić na zwykłe ćwiczenia w sali( gdzie nie kazdy nas widzi), a co dopiero "wystawić się na widok publiczny".
OdpowiedzUsuńPo sklepach mięsnych byłam w lekkim szoku, ale dzisiejszy wpis mnie uspokoił:) Najbardziej podoba mi się radio w trawniku:D
OdpowiedzUsuńCzytanie wciąga i nigdy nie jest go dość!
OdpowiedzUsuńNie korciło Cię nigdy by zejsc i poćwiczyć z nimi?
OdpowiedzUsuńetrala, a może takie żule tylko potrzebują instruktora? ;)
OdpowiedzUsuńElle, fascynujący, to prawda! taka 'inna bajka'
karolcia, u nas to niegroźne masz rację, w końcu wszystkie psy zjedzone! :P
ewelajna, zgadzam się w 100%, u nas takie coś nie do pomyślenia - wszyscy w domu przed telewizorem... niestety...
Aniu, potrzebne było coś kojącego, po ostatnim poście :)
barbaratoja, :)
folkmyself, ja raczej nie z tych, co o 6 rano są już poza domem ;)
miło tak potańczyć czy poćwiczyć na świeżym powietrzu, szkoda że w Polsce za ten rodzaj aktywności w miejscu publicznym dostanie się, nie jako z urzędu przydomek wariat!
OdpowiedzUsuńelfii, niestety taka to u nas rzeczywistość, choć miejmy nadzieję, powoli zacznie się to zmieniać na lepsze!
OdpowiedzUsuń