Ferris Wheel, czyli po prostu diabelski młyn.
Kiedy pierwszy raz zobaczyłam wielkie koło nad brzegiem Jinjing Lake w Suzhou nie spodziewałam się, że należy ono do największych na Świecie. Ciągle zadziwia mnie, choć powoli przyzwyczajam się do tego, że Chińczycy muszą mieć wszystko naj. Jeśli chodzi o diabelskie młyny nie mogło być inaczej. Te najwyższe, w większości znajdują się w Chinach. To w Suzhou jest na 4. miejscu pod względem wysokości. Ma 120 metrów, a przejażdżka nim zajmuje 30 minut.
Właściwie trzymam się od takich rzeczy z daleka. Szczególnie, gdy rzecz taka okazuje się jedną z najwyższych na Świecie. Ciekawość jednak wzięła górę, później rozpaczałam i stresowałam się niemiłosiernie, ale jak już wsiadłam, to nie było odwrotu, choćby nie wiem co (nie pytajcie, jak latam samolotem...).
Nie pozostało mi nic innego, jak zająć się robieniem zdjęć. Niestety robione przez brudną szybę nie są powalające, ale wybrałam kilka, na których można zobaczyć miasto.
Na zdjęciu poniżej, w wieżowcach po prawej stronie, na dwunastym piętrze jest mieszkanie, do którego niebawem (mam nadzieję!) w końcu się wprowadzimy.
Diabelskie młyny...
Od 1893 roku ciągle budowane większe i większe. Póki co, nie do pobicia jest singapurskie o wysokości 165 metrów. Zdaje się jednak, że Chiny znów chcą być naj, bo w Pekinie powstaje Ferris Wheel, które ma mieć aż 208 metrów. Otwarcie planowane jest na 2010 rok.










o ja Cię pierdziu! Już widzę jak mój mąż na to wsiada. Ma chyba takie same leki wysokości jak Ty ;) ja bym się śmiała :)
OdpowiedzUsuńGratuluję przełamania lęku! Zdjęcia kosmiczne :)
OdpowiedzUsuńZadziawiają mnie takie konstrukcje... Właśnie jestem po "przejażdżce" 135 metrowym The London Eye - świat z góry wygląda niesmowicie... Powodzenia Emmo w przeprowadzce:)
OdpowiedzUsuńpierwsze zdjęcie.. jest świetne.
OdpowiedzUsuńEmmo! Niezmiennie zachwycam się Twoimi zdjęciami - są absolutnie genialne!
OdpowiedzUsuńJa nawet nie mogę sobie wyobrazić myśli, że chcę przełamać mój strach co do takich konstrukcji - dla mnie jesteś BOHATERKĄ!
Pozdrawiam serdecznie!
:) nie weszłabym tam za nic!!!!!
OdpowiedzUsuńW Wiedniu też były takie straszne rzeczy... omijałam łukiem :) boję się! A bać się nie lubię....
Magdaleno, śmiała z radości, a nie z męża mam nadzieję ;)
OdpowiedzUsuńitsme, dzięki :)
ewelajna, to prawda, świat z góry niesamowity! Przeprowadzka, no mam nadzieję wreszcie nastapi...
asieja, dziękuję!
Anno-Mario, dla siebie też jestem bohaterką po tym przeżyciu! dziękuję za miłe słowa
Mała Mi, też nie rozumiem, jak mi ktos mówi, że w takich miejscach strach jest fajny, bo wszystko jest pod kontrolą... eeeee tam, no ale przeżyłam ;)
fajny Twój blog:) jest co oglądać..:-) pozdrowienia!
OdpowiedzUsuńEmmo zostałaś otagowana;)
OdpowiedzUsuńhttp://skarbka-nosem.blogspot.com/2010/08/tag-czyli-zostaam-wyrozniona.html
W Chinach byłam tylko raz i nieustannie mnie tam ciągnie...Dziękuję za Twoje zdjęcia!
OdpowiedzUsuńW Chinach nie byłam. Poniekąd zniechęcili mnie do tego sąsiedzi chińczycy z pracy. Ty tak ładnie opisujesz ich uśmiech ich radość a ja mam jakieś przeciwieństwo chińczyków. Rozdraci, kłótliwi - oczywiście w stosunku do siebie... bo do mnie to czarująco się uśmiechają... co nie zmienia faktu, że muszę słuchać ich krzyków.
OdpowiedzUsuń... ale Twoje opowieści kuszą.
Pięknie tu u Ciebie !!!